Igrzyska Śmierci
Chłopak ostrożnie podszedł do kłody. Wydawała się mu odpowiednią kryjówką. Mając wręku mieczyk (swoją drogą, wytarty w liście), podszedł i szybkim ruchem podleciał pod kłodę. Na szczęście nie musiał robić pożytku z miecza, gdy zobaczył Ninę. Lekko dyszał, uśmiechnął się szeroko i mimowolnie i usadowił się obok niej. Miejsca było w sumie dość, z lewej strony był duży głaz i kamienie, zostaje więc mały kawałek z lewej naprzeciwko nich oraz połowa długości kłody z prawej jako wejście. Położył wszystkie fanty i dopiero za chwilę zaczął mówić, gdy się uspokoił. Oczywiście szeptem.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. Że żyjesz. Na razie jest dobrze..-mruknął, odwracając głowę w jej kierunku ze szczerym uśmiechem.
Swoją drogą, trochę tam ciasno. Ale wystarczająco, choć blisko.
Offline
-Wiesz jak mnie przestraszyłeś?- fuknęła z wyrzutem- Mogłam Cię zabić. Nie rób tak więcej...
Zareagowała tak, bo naprawdę była gotowa do ataku. Ale mimo to cieszyła się, że go widziała, że nie dał się zabić. Nie omieszkała go o tym poinformować.
-Jakiś plan?- spytała szeptem.
Offline
-Hm..-chłopak rozejrzał się. Potem popatrzył na plecaki, otwierając je.
-No niezbyt. Póki co, najlepiej przeczekajmy chwilę.. później ewentualnie ruszymy dalej, w lekkim odstępie, tak z kilka, kilkanaście metrów. Znajdziemy wysokie, rozgałęzione drzewo lub dobre miejsce na utworzenie swoistego obozu.
Jakie fanty? Mała paczka i dwa plecaki?
Offline
W paczce bandaż, plastry, igła z nitką i maść na drobne zadrapania. Typowa apteczka. W plecaku lina, krzesiwo, krzemień i 10 małych noży do rzucania. W drugim niewielka chusta, rękawice i śpiwór.
Cóż... nie pozostało im nic prócz czekania. Przy okazji zradziła Nathowi swoją chęć powrotu do Rogu.
Offline
-Nie sądzę że to dobry pomysł, tak szczerze.-mruknął, patrząc gdzieś poza kłodę.-Na pewno pójdą tam z jedynki i dwójki. Nie zdziwiłbym się, gdyby utworzyli sojusz, jak my. Możemy spróbować, ale na pewno nie teraz. Trzeba znaleźć pożywienie, schronienie..-chłopak powoli i ostrożnie podszedł do wyjścia.
-Znajdę jakiś większy kawałek drzewa, by zakryć tę dziurę, a potem wykorzystamy ten mech, by zakryć choć część wejścia.-i wyszedł.
Offline
Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale już go nie było, rozłożyła się więc z powrotem.
Musieli tam wrócić dzisiaj w nocy. Jeśli oni tego nie zrobią, to zawodowcy na pewno. Jeszcze tego by brakowało, żeby wszystko zabrali.
Westchnęła, przewracając się na bok. Postanowiła sobie, że ruszy zaraz po komunikacie Kapitolu.
Większy kawałek drzewa... Wiesz, to las. Miałeś tego pełno pod ręką.
Offline
Chłopak bez trudu znalazł jakiś kawałek kory, ew, pniak, i dał go na miejsce. Potem wzął mech dziewczyny i ustawił go jako część ściany. Teraz mają nieco więcej miejsca i mogą sobie siadać/leżeć jak chcą. Wrócił i usiadł, podkulając nogi nieco.
-To co, idziemy pod róg za kilka godzin, jak się ściemni, czy odpuszczamy sobie?-spytał, patrząc spokojnie w swoje nogi.
Offline
-Nie no, pójdę.-odwrócił twarz w jej stronę i lekko się uśmiechnął. Btw, ich twarze serio są dosyć blisko.
-Plecaki zostawimy, ukryjemy.. weźmiemy broń, ruszymy do rogu, weźmiemy co się da i rozejdziemy się w różne kierunki. Pobiegniemy tak, jak teraz. Dobry byłby sygnał dźwiękowy, ale z tym.. jest ciężko..-mruknął nieco ciszej. Spoglądnął na jej twarz, na jej oczy. Tak po prostu. Tak po prostu jakby mu się podobała..
Offline
-Nie jest. Może nie zauważyłeś, ale w tym lesie jest pełno kosogłosów, więc z sygnałem dźwiękowym nie będzie najmniejszego problemu.
Zamilkła, widząc jak się jej przygląda.
-C-co? Coś nie tak?- spytała nieśmiało.
Pod wpływem jego spojrzenia nagle zrobiło jej się gorąco.
Offline
-Hyh, nie, wszystko w porządku..-na jego twarzy pojawił się lekki, szczery, uroczy, suodki uśmiech. Nie tracąc go, spojrzał gdzieś w bok, zrobił takie "hyh" i znów wrócił do niej.
-Ładna jesteś, i tyle.
Offline
-Niet. I nie zarywam, tylko stwierdzam fakt.-wyszczerzył się nieco-Sam nie wiem, czego nie powiedziałem tego wcześniej. Widać swoisty strach przed śmiercią robi swoje.-przechylił leciutko głowę, patrząc na nią dalej, ale nie ruszał głową ani nic. Tak tylko miał w zwyczaju patrzeć pod pewnym 'kątem'.
Offline