Igrzyska Śmierci
-Normalnie... Po pierwsze każde z nas upewni się, że nikt go nie śledzi. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to ukryje się, w miarę możliwości unikając walki. Ustalmy, że... gdy tylko usłyszymy huk armaty, od razu wracamy do pnia. Jeśli któreś nie wróci do 12 godzin, trzeba będzie uznać je za martwe, przynajmniej do komunikatu Kapitolu. Pasuje?
Offline
-Dobra. Ja pobiegnę pierwszy, a ty, gdy dobiegnę do rzeczy.-chłopak poruszył się nieco, robiąc krok w stronę polany. Zatrzymał się.
-A, i jeszcze coś.-szepnął, szybko przybliżył się do dziewczyny i ponownie pocałował ją w usta. Dosyć szybko, bo i szybko musiał kończyć. Wstał, zrobił krok na polanie i jak najszybciej tylko umiał pobiegł nisko w stronę rogu. Chciał złapać plecak, jakąś paczkę i ewentualnie łuk ze strzałami. Potem odbic na prawo i zwiewać dalej.
Offline
No i git. Udało Ci się bezpiecznie dotrzeć do lasu, na co Nina odetchnęła z ulgą. Była Tobą zbyt przejęta i pobiegła dopiero wtedy, gdy zniknąłeś wśród drzew. Złapała tyle rzeczy, ile mogła i pognała w przeciwnym kierunku.
Offline
Cóż.. a ty tak łatwo nie miałaś. Znaczy się, złapałaś rzeczy i biegłaś, ale ktoś również podbiegł do rzeczy i, widząc cię, strzelił z łuku. Widocznie przestraszył się, chciał cię unieszkodliwić, byś nic mu nie zrobiła i pobiegł po rzeczy i w inną stronę. A strzała przeleciała obok ramienia, boleśnie rozcinając skórę.
Chłopak natomiast biegł, jak najciszej, w kierunku kłody. Chciał szybko dolecieć i schować rzeczy, a potem stać przy kłodzie, czekając na dziewczynę.
Offline
Przebiegła jeszcze kawałek i padła na kolana, a rzeczy wyślizgnęły jej się z rąk, lądując na ziemi. Pierwsze co, to musiała opatrzyć ranę. Pechowo, że nie wzięła bandaża... Rozejrzała się za mchem i, gdy takowy znalazła i nazrywała, wyjęła nóż, odwinęła z niego linkę i przyłożyła mech do rany, obwinąwszy go nią. Po czym pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w kierunku gdzie, jak jej się zdawało, znajdowała się kryjówka.
Nath natomiast miał farta. Nie napotkał żadnego przeciwnika, ale daleko, daleko na horyzoncie dostrzegł stróżkę dymu. Ktoś widocznie rozpalił sobie ognisko.
Offline
Nie tam, nie mogą tam iść. to Złe. Zabiją ich i zjedzą.
Ty natomiast jakoś doleciałaś do wąwozu. Wkrótce mogłaś zobaczyć Natha, który natychmiast podleciał do ciebie, zabrał wszystkie rzeczy i wprowadził do środka.
-Co ci się stało?-spytał, patrząc na mech-Co do..?
Offline
-Nic takiego. Mały wypadek przy pracy- uśmiechnęła się krzywo- Pochwal się lepiej, co zgarnąłeś.
Nie wspominała, że miała niski próg bólu i takie rozcięcie dość mocno bolało. Toż to tak naprawdę nic poważnego, prawda?
Ostatnio edytowany przez Nina (2012-09-16 16:52:30)
Offline
A jeśli to była zatruta strzała..?
-Czekaj, trzeba to lepiej opatrzeć..-delikatnie zdjął mech, wykorzystał wszelkie rzeczy, jakie mieli do zajęcia się raną. Potem dopiero ogarnął co mają.
-Dobra, przedtem mieliśmy małą paczkę, dużą paczkę, plecak i małą paczkę. Teraz mam torbę, łuk i strzały, a ty plecak i dużą paczkę. Zobaczmy..
U ciebie:
plecak - butelka z wodą, trochę papieru, dość gruba lina, metalowy garnuszek, kawałek chleba.
Duża paczka - kilka jabłek, dwie kolby kukurydzy, lornetka krótkiego zasięgu, małe kawałki szkła w malutkim woreczku.
Offline
U Ciebie koc polarowy, łom, foliówka z jagodami i paralizator.
Odetchnęła, opierając się o pień.
-Mam dość...- stwierdziła cicho- Ilu nas jeszcze zostało..?
Mieli za sobą dopiero jeden dzień, a miała wrażenie jakby minął z tydzień.
Offline
-Słuchałem komunikatu.. podczas walki o róg zginęło 8. Zostało więc 16. Potem widziałem jak umiera jeszcze jeden, więc 15, minus my, to 13.. prawdopodobnie część z nich utworzyła sojusz. Wszystko może się sprowadzić do znalezienia przez wszystkich kryjówek, a później szukanie pozostałych, by ich zabić. Zwłaszcza 1 i 2 dystrykt tak zrobią. A my.. cóż, rano musimy wyruszyć szukać lepszego miejsca. Najlepiej dalej od rogu i przy rzece.-mruknął, wyciągając śpiwór i koc polarowy. Śpiwór rozsunął i przykrył ziemię pod nimi, i ich nogi, a kocem przykrył ich oboje.
-No, a teraz chyba musimy iść spać.-uśmiechnął się nieco krzywo, ale suodko.
Offline
To takie..suodkie. Ale w koncu nastal ranek, i musieli sie budzic. Wczesny ranek, nad ziemia unosila sie mgla, a rosa pokrywala wszystko. Chlopak mial glowe nad jej glowa. W koncu sie ocknal, rozejrzal, czy wszystko jest i potrzasnal lekko dziewczyne.
-Wstajemy, ksiezniczko.-ziewnal i popatrzyl na nia troskliwie z gory.
Offline
-Eej, na taka mine mnie nie wezmiesz.-calkiem powaznie spojrzal na nia i odwrocil glowe. Spojrzal na nia katem oka i sie usmiechnal. Lewa reka poczesal jej wlosy, a prawa wtulil w siebie.
-No dobra, dobra, ale tylko troszke.
Offline